Ogłoszenie wyników!
Kochani!
Przede wszystkim dziękuję za wzięcie udziału w konkursie. Zgłoszeń nie było dużo, ale za to bardzo fajne i kreatywne 🙂 Zawsze podobało mi się ‚tworzenie przez zniszczenie’ i jeśli ktokolwiek był wstanie znaleźć inspirację do pokonywania przeszkód w tak charyzmatycznej i jednocześnie tragicznej postaci jaką jest Carrie, to ja w to wchodzę 🙂
Nagrodę w konkursie otrzymuje zatem użytkownik o pseudonimie Ewa.
Gratuluję i bardzo proszę przesłać mi adres, na który mam wysłać książkę, za pomocą formularza w zakładce ‚Kontakt’
Jeszcze raz wszystkim bardzo dziękuję za udział w konkursie i zapraszam do śledzenia mojego bloga, bo wkrótce będzie kolejny 🙂
————————————————————————————–
Zapraszam serdecznie do wzięcia udziału w inauguracyjnym konkursie 😉
Regulamin konkursu:
- Konkurs trwa od 10.08.2015 – 24.08.2015
- W komentarzu pod tym wpisem odpowiedz na pytanie: Jaka książka wyrwała Cię kiedyś z opresji i w jaki sposób?
- Subskrybuj mój blog (opcję subskrypcji znajdziesz w kolumnie z prawej strony)
- Polub moją stronę na facebook’u i udostępnij ją na swojej tablicy (https://www.facebook.com/poczytaj.dalej)
- Trzymaj kciuki i oczekuj ogłoszenia wyników 🙂
Nagroda:
Najciekawsza moim zdaniem odpowiedź zostanie nagrodzona.
Nagrodą jest książka autorstwa Hilary Norman, zatytułowana „W sieci kłamstw„
Książką, która wyrwała mnie kiedyś z opresji jest bez wątpienia „Carrie” Stephena Kinga. Pewnie na Waszych twarzach maluje się zaskoczenie, Wasza szczęka dotyka podłogi, a oczy nie wierzą w to co widzą, ale tak właśnie było! Życie zaczęło podkładać mi kłody pod nogi. Jak każdy miałam swoje problemy z którymi nie potrafiłam sobie poradzić i wtem z czystej ciekawości, broń Boże bez żadnego konkretnego powodu (no dobra, przesadzam. Oczywiście, że konkretny powód był, a mianowicie nazwisko Kinga na okładce) sięgnęłam po „Carrie”. Opowieść o dziewczynie, która ma despotyczną matkę, nader religijną i zakazującą wszelkich przyjemności była strzałem w dziesiątkę. Wraz z nią przemierzałam karty powieści, a gdy tytułowa bohaterka odkryła w sobie moc telekinezy, ja odkryłam w sobie nową siłę do tego aby walczyć, aby stawić czoło przeciwnościom losu.
„Wyrwała z opresji”-…..niczym cny rycerz galopujący na koniu, aby uratować piękną dziewicę:-) U mnie niewątpliwie jest to „Proces” Kafki; tym zabawniejsze, że książka jest jedną z nielicznych, których nie przeczytałam. W moim liceum biblioteka mieściła się w tym samym korytarzu co toaleta damska. Do biblioteki skręcało się w prawo- do toalety w lewo.Jako regularny palacz w liceum czasem wymykałam się na przerwach,aby klasycznie w wc , przy otwartym oknie zapalić upragnionego papieroska. I był to dzień kiedy właśnie miałam czmychnąć do toalety, gdy za ramię złapał mnie mój Pan od w-fu ( miał podejrzenia , że palę fajki) i spytał gdzie to się wybieram. Zająknęłam się i powiedziałam,że do biblioteki, aby wypożyczyć „Proces”, ponieważ mamy go omawiać na polskim(co było prawdą). Zostałam odeskortowana do biblioteki, przypilnowana,aby na pewno wypożyczyć tego okropnego Franza Kafke i na koniec dostałam prztyczka w nos, bo pewnie mój Pan od w-fu doskonale wiedział, że chciałam zapalić.Ale „Proces” pomógł- obyło się bez wzywania rodziców, siedzenia na dywaniku Pani dyrektor i obniżenia oceny z zachowania a jak pamiętamy w liceum były to rzeczy całkiem poważne 😉
Zdecydowanie i jednogłośnie z opresji wyciągnęła mnie książka „Oddam Ci słońce”- Jandy Nelson. Od pewnego czasu nie dogadywałam się z moim rodzeństwem, wydawało mi się, że nasza kiedyś silna więź zrywa się bez odwrotnie. Bardzo tęskniłam za naszą szczerością, miłością i poczuciem bycia im potrzebną. Czas nie da się niestety ubłagać, biegnie nie zważając na nikogo. Kiedyś kochająca się trójka na zabój, dziś mamy swoje sprawy, rodzinny i własne życie. Zapomnieliśmy co to beztroski śmiech, zapach rodzinnego domu, szczere uśmiechu i zrozumienie wzajemnych dziwactw. Kiedy pomyślałam, że może jednak byłoby lepiej gdybym była jedynaczką, nie cierpiałabym teraz- w ręce wpadła mi właśnie ta książka 🙂 Ona jest przepełniona zapachami, kolorami i wzajemną miłością dwojga rodzeństwa. Płakałam i czytałam dalej, śmiałam się i czytałam dalej. Gdy zamknęłam ją wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, że więzi rodzeństwa nie da się wymazać. Czasem gubimy się w swoim życiu, wystarczy się jednak zatrzymać i na na nowo odnaleźć drogę. Ja ją odnalazłam dzięki tej książce, znów mam dobry kontakt z siostrą, a brat powiedział, że chciałby wraz z synem spędzić ze mną trochę czasu. Ta książka uratowała naszą trójkę, jak dla mnie nie trzeba więcej 🙂
Ciężko powiedzieć, aby książka wyrwała mnie z opresji, lecz z pewnością kazała zastanowić się nad sobą i tym, co siedzi w mojej głowie. Książka, która zmusiła mnie do myślenia to „Dawca” autorstwa Lois Lowry. Jestem osobą porywczą, spontaniczną, choć często moje zachowanie jest po prostu bezmyślne, co jest spowodowane tym, że emocje biorą górę nad rozumem. Z tego powodu często wpadam w sytuacje żenujące, komiczne, ale najczęściej trudne, z których muszę później wybrnąć. Złoszczę się na siebie lub odwrotnie – turlam się ze śmiechu po podłodze, po tym jak „strzelę buraka” i rozbawię wszystkich wokół. Kiedyś sporo takich sytuacji nawarstwiło się i miałam dość tego, że moje logiczne myślenie zanika. Wtedy w łapki wpadł mi „Dawca” – książka, która opisuje społeczeństwo bez uczuć, zaprogramowane. Każdy ma łatwe życie, bez możliwości wyboru, ich los jest zaplanowany od samego początku. Nie ma mowy o popełnianiu błędów! Wszystkie jednostki, które nie podchodzą pod standardy „idealnego człowieka” są najzwyczajniej w świecie usuwane. Głównym bohaterem jest Jonasz, chłopiec, któremu przydzielono specjalne zadanie – ma zostać Dawcą Pamięci i przechowywać wspomnienia dawnego świata. Wspomnienia wojen, głodu, ubóstwa – od których „idealne społeczeństwo” ucieka, ale również barw i miłości. Po przeczytaniu tej pozycji dotarło do mnie, że moje porywcze nastawienie nie jest wcale takie złe. Owszem, popełniam błędy, ale mam do tego prawo, ale przede wszystkim mam w sobie pewną iskrę i pasję, a nie jestem obojętna. W życiu nie można być obojętnym, niezależnie czy chodzi to o standardy w jakich żyjemy, czy o rodzinę i bliskie nam osoby. Nawet jeśli przy okazji kogoś zdenerwuję lub nakrzyczę, „bo tak”. 😛 Nie potrafiłabym żyć w świecie bez uczuć.