Stephen King – Doktor Sen
STRACH to skrót od „stań na nogi, rany wyliż, chorobę wylecz”
Właśnie rozstałem się z ostatnią stroną powieści ‚Doktor Sen’. Przypuszczam, że poniżej znajdzie się najbardziej osobista jak do tej pory opinia dotycząca książki. Mam w zwyczaju podchodzić do każdej książki jak do jedynej danego autora. Nigdy nie złapałem się na tym, aby porównywać dzieła danego pisarza i oceniać: lepsza, gorsza. King jest moim numerem jeden, jednak zawsze czytam jego książki tak, jakby były jego jedynymi.
W przypadku ‚Doktora’ otrzymałem mocną dawkę (ponad 600str.) solidnej literatury. Pamiętacie jak ostatnio pisałem a propos innej książki, że historię z powodzeniem można by zamknąć w 1/3 jej objętości? Może to żaden wyznacznik, ale żałuję, że Doktor skończył się ‚tak szybko’…
King ma niebywały talent do kreowania wizji świata, jego bohaterów, losów, ich emocji i stanów psychicznych. Teraz tak sobie pomyślałem, że czasem czytając książkę można czuć się jak człowiek stojący na dachu świata i obserwujący wydarzenia zawarte w książce – z tym, że to jest spora odległość, nieprawdaż? Czytając ‚Doktora’ byłem tak blisko, że wręcz fizycznie czułem obecność bohaterów, ich myśli, obawy, rozterki, szczęście i miejsca w których przebywają. Jeśli trafiałem do pokoju – widziałem go oczyma wyobraźni prawie dotykając ścian, jeśli przytrafiał się fetor zgnilizny – czułem ten smród, aż lepki. Teraz, parę chwil po zamknięciu książki, gdyby ktoś spytał mnie czy wierzę, że na świecie są ludzie, którzy ‚jaśnieją’ – odpowiedziałbym bez chwili wahania, że tak. Bo jeśli ktoś ma odrobinę otwarty umysł i potrafi wyjść ponad to co zmierzone i zważone to uzna, że ta historia jest aż tak nieprawdopodobna?
Szczerze wszystkim polecam tą książkę i pamiętajcie… uważajcie na ludzi w kamperach… nigdy nie wiadomo, kto siedzi w środku 😉
Ocena końcowa:
-
Pomysł
-
Język
-
Akcja
-
Emocje
pamiętam przeczytałam ją niemalże natychmiast…pamiętam, byłam w ciężkim stanie – tak że wątek fantastyczny kompletnie zszedł na dalszy plan ( tak jak to z Kingiem miewam niemal zawsze) i skupiłam się najbardziej na bohaterze. Jego spektakularnego triumfu King nie mógł pokazać lepiej. Kibicowałam Danny`emu cały czas. I nie zawiodłam się.
Ja z kolei zaliczyłem tą powieść przez Lśnieniem – uwierzysz? I jeśli mam być szczery to bardziej mi się podobała – chociaż niełatwo je porównać. Wydaje mi się, że jedna i druga to trochę inny poziom dojrzałości autora. Lśnienie jest narwane, Dr Sen dostojny.
Poczarowałeś i naprawiłeś 😉 Do komentarza wracając, to myślę, ze wielu „ortodoksyjnych” fanów Kinga usmażyłoby Cię na grillu za przestawienie kolejności, ale myślę, że dało Ci to ciekawą perspektywę na historię Danny`ego.