Stephen King – Rage (Gniew)
Jak nadmieniłem już w poprzednim wpisie, książka nie jest od kilkunastu lat publikowana na prośbę samego autora. Jako zakazany owoc, spotkała się z większą chyba popularnością niż by mogła bez tej decyzji.
Mimo, że King ma na swoim koncie wiele moim zdaniem lepszych pozycji to rzeczywiście ta powieść jest jedyna w swoim rodzaju. King ma niebywałą zdolność obserwacji i analizy małych społeczności – co z resztą widać praktycznie w każdej z jego książek. W „Rage” osiągnął bardzo wysoki poziom tych umiejętności, przelewając je na papier w sposób ciekawy i intrygujący.
Kolejny raz powiem, że u Kinga nawet największe świry zachowują człowieczeństwo. Nikt nie ma na tyle wyjątkowej powierzchowności, abyś sam/sama nie mógł spotkać takiego człowieka za rogiem swojego bloku czy domu. To zdecydowane buduje autentyczność zarówno historii jak i samych bohaterów.
Podoba mi się również to, że autor pisze swobodnie i bez żenady o kwestiach, które mniej lub bardziej świadomie większości ludzi chodziły kiedyś po głowie, ale mało kto miał odwagę się do tego przyznać a co dopiero powiedzieć na głos.
W książce „Rage” pod płaszczykiem aktu przemocy mamy do czynienia z pewnego rodzaju interesującym eksperymentem społecznym. Bardzo jestem ciekaw odczuć innych ludzi, którzy przeczytali Gniew ich osobistego, emocjonalnego odbioru głównego bohatera.
Zdecydowanie polecam, bo książka nie jest obszerna, czyta się szybko, a myślę, że nie tylko mi pozostanie w pamięci na dłużej.
Ocena końcowa:
-
Pomysł
-
Język
-
Akcja
-
Emocje
Ponieważ pod plaszczem „ulożonej” osoby kryje się we mnie choleryczka po tatusiu zastanawiałam się czytając „Rage”- czy dużo brakuje mi do głównego bohatera? Co jeśli pewnego dnia jakiś chip spowoduje przepięcie w mojej głowie i znajdę się na tej samej drodze z której powrotu już nie ma.Na autostradzie okrutnej,życiowej prawdy przed którą uciec nie sposób.Powinnam nienawidzieć, współczuć, ale z pewnością dużo ludzi utożsamia się z bohaterem.King wywołuje w nas -czytelnikach grupowy syndrom sztokholmski i nagle czytajac okazuje się, że zaczynamy rozumieć.Okrutnie dostrzegac.
Lepiej bym tego nie ujął. Rzeczywiście czytając Rage, można poczuć coś na wzór syndromu sztokholmskiego. Z resztą nie tylko w tej książce Kinga. Zastanawiałem się kiedyś, czy on tak na poważnie, czy świetnie się bawi tak nami manipulując 🙂
Witam! A przeczytał Pan w oryginale czy tłumaczeniu polskim?
Tłumaczenie