Piotr Kulpa – Pan na Wisiołach. Mroczne siedlisko
Rodzina Smutów. Modelowy przykład rodziny porwanej przez brutalny nurt miastowego życia. On, Tymoteusz, odnoszący sukcesy finansowe w prywatnej firmie, okupione nieustannym chlaniem. Ona, Magda, atrakcyjna, ale zaniedbana emocjonalnie przez męża alkoholika. Ich syn, Czarek, który pewnego dnia przestał mówić…
On, już podczas terapii AA, otrzymuje informację o śmierci dziadków, a razem z nią o odziedziczeniu domu i sporego kawałka ziemi we wsi Wisioły.
Oni, którzy postanawiają sprzedać wielki, piękny dom pod miastem i wyprowadzić się na wieś w nadziei, że uda im się poskładać życie. Że on wytrzyma w trzeźwości, że ona znów zajmie się pracą, że Czarek zacznie mówić.
I… Wisioły, wieś urocza, u podnóża trzech wzgórz, z kilkunastoma domami ‚na krzyż’. No właśnie, W środku wsi stoi krzyż. Krzyż przerobiony z szubienicy, pozostałości po ekipie filmowej, która ongiś w Wisiołach miała jakiś western kręcić… ale się nie udało… A mieszkańcy pamiętają czasy, których logicznie rzecz ujmując, pamiętać nie mają prawa…
Pełni entuzjazmu Smutowie, osiedliwszy się w ostatnim domu we wsi, od początku nie zaznają spokoju. A w Wisiołach dzieją się rzeczy dziwne, tajemnicze i nie zawsze wytłumaczalne.
Tyle tytułem wprowadzenia. A jeśli chodzi o moje wrażenia po tej historii, to muszę przyznać, że czytało mi się wybornie. Pan Piotr Kulpa posługuje się szalenie plastycznym, momentami wręcz literackim językiem. Książka jest opisana jako „Powieść grozy” i literalnie tak jest, z tym że ja odczuwałem raczej, trwający od pierwszej do ostatniej strony, dreszczyk emocji, niż chęć ogryzania paznokci.
Całość ma bardzo specyficzny klimat – taki „sielski-diabelski”. Mimo, różnych dziwnych, momentami brutalnych historii, Wisioły mają jednak jakiś urok. Nie wiem czy takie było zamierzenie Autora, ale mnie aż chciało się tam zamieszkać 🙂
Prawdziwym kunsztem jednak, Autor wykazał się podczas kreacji bohaterów. Fantastycznie wyrzeźbione osobowości, a syn Smutów jest absolutnie świetnie wykrojoną postacią. Po przeczytaniu książki jestem w stanie powiedzieć parę zdań o każdym, kto pojawił się w książce. Nawet o psach 🙂 Bohaterowie, mimo, że w wielu przypadkach dziwni i tajemniczy to koniec końców sympatyczni. Chyba nie było w tej książce postaci, do której bym nie zapałał sympatią. Każdy ma swoją osobowość, tajemnice, brzemię, ale także sumienie, zasady i przekonania.
Książka podsuwa nam zdecydowanie więcej pytań niż odpowiedzi. Przypuszczalnie Autor od razu wiedział, że na jednym tomie się nie skończy i nie musi porywać się na tłumaczenie wszystkiego od razu. To „fajne” zagranie w stronę czytelnika, bo od razu chce się sięgnąć po kolejne części.
Na zakończenie mogę powiedzieć, że odkryłem Piotra Kulpę jako nową jakość w polskiej prozie grozy. Jako autora historii ciekawej, tajemniczej, niesamowitej i magicznej, ale jednocześnie trochę ‚zakręconej’, z elementami refleksyjnymi i humorystycznymi. Wszystko podane w odpowiednich proporcjach.
Bardzo mi się ta historia podobała 🙂
P.S. Brawo za idealnie pasującą okładkę 🙂
Ocena końcowa:
-
Pomysł
-
Język
-
Akcja
-
Emocje
Cudownie! Dziękuję za recenzję. Już dosyć dawno temu ściągnęłam tą książkę na moją ebookową półkę, jednak nie mogłam się za nią zabrać, miałam mieszane uczucia. Teraz wiem, że jak tylko skończę „Górę Tajget” i „Polska odwraca oczy” wezmę się za Kulpę 🙂
Serdecznie polecam całą trylogię 🙂